WOJENNE PERYPETIE PAROWOZÓW SERII Pm36
PRAWDOPODOBIEŃSTWA I FAKTY
W poprzednich dwóch częściach artykułu przedstawiłem argumenty, którymi podpierano się bądź przepychano wzajemnie wśród sympatyków ery pary, podczas odbudowy do stanu czynnego zachowanego przedstawiciela tej serii. Przedsięwzięcia dokonano z okazji obchodów 150-lecia kolei w Polsce. Nie wszyscy bowiem byli zadowoleni z wyboru akurat tego przedstawiciela, jako symbolu świetności kolei polskich. Było dużo argumentów za i przeciw, propozycje odbudowy parowozów bardziej udanych serii według adwersarzy. Tak czy inaczej, lata PRL-u broniące dokumentowania obrazami oraz poszerzania wiedzy kolejowej, zrobiły swoje. Wiele z wysuniętych tez, nawet w obronie serii Pm36, było niesłusznych czy też po prostu błędnych. Propagowana w socjalistycznej Polsce nienawiść do kapitalistycznych Niemiec i „umiłowanie” dla wschodnich sąsiadów z ZSRR, spowodowało zatarcie wielu historycznych faktów, zmylenie tropów i w rezultacie upływu czasu oraz wymiany pokoleń, powstanie tzw. „białych plam”. Także lata wcześniejszej zawieruchy wojennej odegrały wielką rolę w dezinformacji. W pierwszej połowie lat'90 XX wieku, po zmianie ustroju państwa polskiego, dopiero zaczęto odsłaniać „białe plamy historii”. Stąd brały się braki w wiedzy dyskutujących stron. Przykładem wspomniany we wcześniejszych częściach opracowania argument „nabijania kilometrów” od tendra do paleniska przez palacza w parowozie Pm36. Pojazdy te miały zainstalowaną przesuwnicę węgla, co w latach'30 było zupełną nowością na PKP. W wersji z otuliną aerodynamiczną na maszynie Pm36-1 uzyskano zmniejszenie oporu powietrza aż o 48% w odniesieniu do lokomotywy klasycznej. W celu zapewnienia dostępu do poszczególnych zespołów pojazdu, zastosowano w otulinie aerodynamicznej szereg klap oraz drzwi otwierane na boki w części przedniej, umożliwiające dostęp do dymnicy. Również tender został ukształtowany tak, aby nie powodował nadmiernych oporów powietrza. Napełnianie wodą zbiorników tendra możliwe było po odchyleniu klap umieszczonych w górnych częściach bocznych ścian tendra, a ładowanie węgla po odsunięciu pokrywy na rolkach umieszczonej na dachu. Za tendrem zastosowano harmonie łączącą go z pierwszym wagonem, w celu uniknięcia zawirowań powietrza powstających w konstrukcjach klasycznych. Te i inne aspekty techniczne potwierdzały, że konstrukcja parowozu Pm36 była naprawdę dobrze przemyślana. Złoty medal zdobyty na Międzynarodowej Wystawie Sztuki i Techniki w Paryżu w 1937 roku, daje podstawę do uważania tej konstrukcji za szczytowe osiągnięcie polskiej myśli technicznej z lat międzywojennych w dziedzinie kolejnictwa.
Także wojenne i zaraz powojenne losy maszyn Pm36 gro źródeł po dziś dzień podaje jako nieznane bądź niepewne, powodując dezorientację. Powtarzając za niemieckim specjalistą od trakcji parowej H. Wenzlem najbardziej prawdopodobnym było, co następuje poniżej:
Tymczasem Pm36-2 została ewakuowana przed zbliżającym się frontem. Koniec wojny zastał ja w Austrii, na stacji Attnang-Puchheim (między Linzem a Salzburgiem). W marcu 1947 roku została wysłana do Polski. Do dziś zachowało się zdjęcie Pm36-2 na stacji w czeskim Broumov, na linii Mezimesti – Ścinawka Średnia. Możemy przypuszczać, że właśnie tą linią maszyna wróciła na szlaki PKP.
Opracowanie: Norbert Tkaczyk, Hannover D
Źródła: „Pm36 – symbol dużych prędkości” w „Nowe Sygnały - Tygodnik Kolejarza” nr 8/1995;
T.J. Lizis „Rewelacyjny parowóz Pm36” w „Młody Technik” nr 6/1984;
materiały własne autora.
Zapraszamy do kontaktu, z przyjemnością odpowiemy na każde pytanie.